środa, 15 lutego 2017

Rozdział XXIV - Michael



~ Selena ~

Byłam zdenerwowana wylotem do Nowego Jorku. Chociaż z chłopakami miałam ustalony cały plan działania, to bałam się, że coś mogło pójść nie tak. Bałam się, że Justin mógłby nie uwierzyć w moją i Oscara grę aktorską.

Pogrążona we własnych myślach nie usłyszałam komunikatu stewardessy, że podchodzimy do lądowania. Dopiero Oscar, który zapinał moje pasy, mi to uświadomił. Szeroko uśmiechnęłam się do swojego przyjaciela i poczułam jego dłoń na swoim kolanie.

Kiedy wylądowaliśmy, od razu zaczęliśmy szukać swoich bagaży. Dużo przy tym żartowaliśmy i się popychaliśmy. Wyglądaliśmy przy tym, jak grupa nastolatków, która wyjeżdża pierwszy raz na wspólne wakacje, a w rzeczywistości przez prawie rok mieliśmy razem podróżować.

Po kilku minutach byliśmy w drodze do wyjścia z lotniska. Przy drzwiach spotkałam starszą kobietę, którą kilka miesięcy wcześniej spotkałam na cmentarzu, kiedy przyleciałam do Nowego Jorku z Justinem. W jej towarzystwie zobaczyłam mężczyznę mniej więcej w jej wieku. Oboje uśmiechnęli się w moją stronę, a pani Maria przytuliła mnie mocno. Z początku byłam trochę zdezorientowana, ale po chwili oddałam uścisk.

W końcu kobieta odsunęła się ode mnie i poprowadziła mnie w kierunku swojego męża. Na twarzach swoich przyjaciół widziałam szerokie uśmiechy. Cieszyłam się, że byli przy mnie w tym momencie. Sama bardzo bym się stresowała poznaniem swojej biologicznej rodziny. Choć nadal miałam pewne obawy, to obecność Oscara i Nialla bardzo podnosiła mnie na duchu.

Starsza pani przedstawiła mi mojego biologicznego dziadka, a ja jej moich przyjaciół. Zaznaczyłam przy tym, że Oscar jest moim chłopakiem. Skoro Justin miał w to uwierzyć, to musieliśmy zacząć przedstawienie właśnie w tamtym momencie.

Moi przyjaciele schowali nasze torby do bagażnika samochodu. Małżeństwo usiadło z przodu, a ja z Oscarem i Niallem z tyłu. Zajęłam miejsce na środku pojazdu między dwoma chłopakami. Enis położył swoją dłoń na moim kolanie, a kiedy przeniosłam swój wzrok na niego, uśmiechnął się szeroko w moją stronę.

Wjeżdżając na plac przed domem, w którym mieszkała moja biologiczna rodzina, ujrzałam czterech chłopaków. Jeden siedział na dachu, drugi zajmował fotel na biegunach stojący na werandzie przed drzwiami i trzymał w dłoniach gitarę. Trzeci z nich siedział na balustradzie, a czwarty siedział na schodach. W pierwszym momencie przestraszyłam się, że chłopak o długich włosach mógłby sobie zrobić krzywdę, gdyby spadł z tego dachu. Jednak słysząc cichy śmiech starszej pani, uspokoiłam się trochę.

– Oni zawsze tak siedzą, jak tylko wyjdę z twoim dziadkiem – wytłumaczyła kobieta.

Kiedy samochód zatrzymał się na podjeździe, chłopak z dachu wszedł do budynku, a pozostała trójka podbiegła do nas. Widziałam szeroki uśmiech na twarzy Horana, kiedy zobaczył osoby, które biegły w naszą stronę. Cała ta sytuacja wydawała mi się bardzo dziwna. Nie miałam pojęcia, skąd on mógłby ich znać. W końcu przez telefon pani Maria mówiła, że jej wnuk mieszka w Australii, a mój przyjaciel wyprowadził się Europy.

Po opuszczeniu pojazdu, od razu zostałam porwana do mocnego uścisku przez chłopaka w czarnych włosach i kolczykiem w brwi. Lekko zaskoczona również przytuliłam wyższego od siebie mężczyznę. Zaczęłam się zastanawiać, czy w tej rodzinie wszyscy mieli we krwi przytulanie się do każdego. W końcu sama to uwielbiałam, ale dziwnie było mi ściskać w taki sposób osoby, które teoretycznie były dla mnie rodziną, a praktycznie widziałam je pierwszy raz na oczy.

– Dobrze cię w końcu poznać. Jestem Michael. Twój kuzyn. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki to musiał być dla ciebie szok, kiedy poznałaś prawdę po tylu latach – powiedział, kiedy w końcu wypuścił mnie ze swoich objęć.

W odpowiedzi tylko skinęłam głową i złapałam dłoń Oscara. Szybko zauważyłam samochód z wypożyczalni. Zastanawiałam się, czy to chłopcy wynajęli auto, czy może mój były chłopak zjawił się w tym miejscu. Ścisnęłam mocniej dłoń swojego przyjaciela, a on przysunął się bliżej mnie i delikatnie zebrał moje włosy na jedną stronę.

– Spokojnie kochanie. Pamiętaj, że zawsze będę blisko ciebie – wyszeptał do mojego ucha, a ja poczułam się trochę pewniej.

Weszliśmy do budynku, gdzie poznałam przyjaciół swojego kuzyna, którzy z nim przyjechali. Wtedy dowiedziałam się, że chłopak z dachu miał na imię Ashton, ten siedzący na schodach to Luke, a ostatni z nich nazywał się Calum.

Nagle z jednego pokoju wyszedł Justin w towarzystwie swojej blond dziewczyny. W jednej chwili poczułam, jak łzy zbierały się pod moimi powiekami. Ten widok nadal łamał moje serce, ale obiecałam coś sobie. Musiałam zrobić wszystko, aby zobaczył, że bez niego jest mi lepiej.

– Pani Mario moglibyśmy pójść do pokoju, żeby się przebrać? – spytałam, chcąc w spokoju opanować swoje emocje.

– Oczywiście. Mike was zaprowadzi. Poza tym kochanie nie mów do mnie pani tylko babciu – poprosiła kobieta.

W odpowiedzi skinęłam głową i obiecałam, że postaram się to zmienić. Mój kuzyn zaprowadził nas do pokoju. Po drodze pytał się nas kilka razy, czy na pewno chcemy spać w jednym pokoju. Oczywiście zgodnie podaliśmy mu twierdzącą odpowiedź. Chłopak zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie było jedno duże łóżko i rozkładana kanapa. Cieszyłam się, że było ono stosunkowo daleko od pokoju, który zajmował mój były partner. Nie przeszkadzało mi to, że łóżko będę dzielić z jednym z przyjaciół. W końcu nie jeden raz spaliśmy już w taki sposób. Poza tym to był dobry sposób, aby wszyscy uwierzyli, że mnie i Oscara naprawdę coś łączyło.

Kiedy Mike opuścił mój pokój, zaczęłam się przebierać. Nie miałam problemu, aby robić to przy dwóch blondynach. W końcu znaliśmy się od najmłodszych lat i dość często widzieli mnie w samej bieliźnie, kiedy miałam problem ze znalezieniem odpowiednich ubrań.

– Czemu mam wrażenie, że znasz Michaela i resztę jego przyjaciół? – zadałam pytania Niallowi, kiedy byłam już przebrana.

Miałam wtedy na sobie białe szorty ze skórzanym paskiem oraz bluzkę na krótki rękaw w tym samym kolorze z naklejonym srebrnym znakiem pokoju. Do tego założyłam złoty długi łańcuszek, który kilka lat wcześniej otrzymałam od Oscara na urodziny.

– Michael i jego przyjaciele mają zespół. Kiedy miałem z One Direction trasę koncertową po Europie, oni grali jako nasz support. Jednak tutaj w Stanach są mniej znani – odparł Horan po chwili namysłu.

Skinęłam głową i razem wróciliśmy do salonu. Wiedziałam, że zastanę tam Justina, ale to nie miało najmniejszego już dla mnie znaczenia. W końcu musiałam stawić mu czoła i wcielić plan Oscara w życie.










środa, 8 lutego 2017

Rozdział XXIII - Wyniki


~ Justin ~

Następnego dnia po rozprawie poszedłem odebrać wyniki z badań krwi. Od razu miałem też się udać na konsultację z lekarzem, który prowadził moją chorobę w szpitalu. Siedziałem na krześle w poczekalni i ściskałem w dłoni białą kopertę z moim nazwiskiem i czekałem na swoją kolej, aby wejść do gabinetu.

Miałem dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego w niedługim czasie. Nie miałem pojęcia, skąd brały się w moich myślach takie przypuszczenia, ale bałem się spojrzeć na zawartość koperty.

– Bieber! – zawołała pielęgniarka.

Podniosłem się z miejsca i skierowałem się do drzwi gabinetu. W środku czekała na mnie pani doktor, która siedziała za swoim biurkiem. Usiadłem naprzeciwko młodej kobiety i podałem jej białą kopertę.

Lekarka otworzyła nią i zaczęła przeglądać moje ostatnie wyniki badań krwi. Jej mina mówiła sama za siebie. Nie było dobrze, a ja obawiałem się już najgorszego.

– Justin twoje ostatnie wyniki są niepokojące. Te w szpitalu były dobre, ale teraz wszystko się zmieniło. Musimy przeprowadzić dodatkowe badania. Idź do pokoju zabiegowego. Za chwilę tam przyjdę i wykonamy biopsję. – Skrzywiłem się, słysząc jej słowa.

Skoro sama proponowała takie badanie, to już wiedziałem wszystko. Miałem nawrót. Moje najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Niechętnie wstałem od biurka i udałem się w stronę drzwi.

W jednej chwili poczułem mocne osłabienie organizmu. Nie chciałem po raz kolejny przechodzić przez to wszystko. Nie mogłem znów wylądować w szpitalu. Wtedy straciłbym moją Hails, a tego bym nie przeżył.

Udałem się do wskazanego pomieszczenia. Usiadłem na krześle, jednak pani doktor przyszła szybciej, niż mógłbym się spodziewać. Na wejściu do pokoju usłyszałem, że mam się położyć na plecach na kozetce i ściągnąć swoją koszulkę. Bez zastanowienia uczyniłem polecenie lekarki, ponieważ zdawałem sobie sprawę, co mnie czekało.

Pielęgniarka umyła miejsce wkłucia specjalnym środkiem odkażającym. Po chwili lekarka zrobiła zastrzyk znieczulający, a kilka minut później wbiła się do mojej kości, aby pobrać próbkę mojej krwi szpikowej do dalszych badań. Odczuwałem ból, ale się nie skarżyłem. Wierzyłem, że to była tylko pomyłka w laboratorium. Po prostu nie chciałem się znów rozstawać ze swoimi bliskimi.

Pani doktor kazała mi leżeć bez ruchu jeszcze przez kilka minut. Pół godziny później powoli podniosłem się z kozetki i wróciłem do swojego domu. Nie jechałem samochodem, ponieważ wolałem pospacerować trochę po mieście. Poza tym świeże powietrze pomogło mi trochę pozbierać myśli.

Po godzinnym spacerze z przychodni w końcu wróciłem do domu. W salonie zastałem swoją mamę. Kobieta siedziała i oglądała album ze zdjęciami. Zająłem wolne miejsce tuż przy niej i oparłem swoją głowę na jej ramieniu.

– Jak wyniki? – spytała przejęta.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Skłamać? Czy powiedzieć prawdę? W końcu podjąłem decyzję o szczerym wyznaniu.

– Coś nie tak wyszło podczas badania krwi. Lekarka znów zrobiła biopsję. Wyniki powinny być do odebrania jeszcze przed moim wyjazdem do Nowego Jorku. Co zrobimy, jeśli naprawdę dostanę nawrotu choroby? Oboje wiemy, że wtedy bez przeszczepu się nie obejdzie – powiedziałem i mocno przytuliłem kobietę.

Moja rodzicielka nie wypowiedziała już ani jednego słowa. Po prostu siedziała obok i wspierała mnie w tych ciężkich i niepewnych chwilach. Wiedziałem jedno. Jeśli choroba naprawdę wróciła, to musiałbym pożegnać się ze studiami. Przynajmniej do czasu, aż wyzdrowieję.
Minęło kilka dni. Dostałem telefon z przychodni, że wyniki biopsji są już do odebrania. Od razu umówiłem się na wizytę do lekarza. Moja dziewczyna doszła do wniosku, że tym razem będzie mi towarzyszyć podczas wizyty u lekarza.

Chociaż dzieliła nas raptem jedna noc wyjazdu na wschodnie wybrzeże, to wiedziałem, że ten dzień miał zaważyć nad moim dalszym losem. Jeśli białaczka powróciła, to czekały mnie kolejne chemioterapie. Znów żyłbym w towarzystwie samego personelu szpitalnego. Najgorsza niestety była myśl, że nikt z moich bliskich nie mógł zostać dawcą szpiku dla mnie. Kiedy byłem w klinice podczas pierwszego zachorowania, to lekarz zdecydował się na test zgodności genetycznej. Niestety nikt z mojej rodziny nie mógł mi pomóc w walce z chorobą.

Trzymając blondynkę za rękę, podszedłem do okienka, aby odebrać wyniki. Kiedy otrzymałem odpowiednią kopertę, razem udaliśmy się pod salę, w której przyjmowała moja lekarka. Hailey próbowała namówić mnie na otwarcie tej koperty, jednak ja byłem zbyt wielkim tchórzem. Wolałem złe lub dobre wieści usłyszeć od pani doktor.

– Bieber! – zawołała pielęgniarka.

Głośno westchnąłem i ociężale podniosłem się z krzesła, wypuszczając z objęcia dłoń swojej dziewczyny. Wolałem do środka wejść sam. Nie chciałem, aby moja księżniczka była świadkiem tej rozmowy. Z wielkimi obawami wszedłem do gabinetu. Usiadłem naprzeciwko lekarki i drżącymi dłońmi podałem jej biały skrawek papieru. Kobieta z wielkim opanowaniem wzięła ode mnie kopertę i powoli nią otworzyła. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Chciałem, jak najszybciej mieć to za sobą. Lekarka przez chwilę studiowała niezrozumiałe dla mnie napisy na białej kartce i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

– Przykro mi Justin. Musimy znów się spotkać w klinice. Dostaniesz ode mnie skierowanie i jak najszybciej umów się na przyjęcie. Musimy zacząć chemioterapię w ciągu kilku dni. Do tej pory przepiszę ci tabletki, które musisz zażywać na rozrzedzenie krwi. Od ostatnich badań genetycznych nie doszli żadni nowi członkowie rodziny? Każdy potencjalny dawca szpiku daje ci szansę na przeżycie – usłyszałem jej głos.

Mój świat legnął w gruzach. Stało się to, czego obawiałem się najbardziej. Wiedziałem, że na dawcę mogłem czekać nawet kilka lat. Pytanie brzmiało: czy dane jest mi tyle czasu?

Wziąłem od lekarki receptę i bez słowa opuściłem gabinet w podłym humorze. Hailey widząc mój nastrój, podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Razem udaliśmy się do apteki, a następnie do mojego domu. Bez namysłu wykonałem telefon do kliniki, w której leżałem kilka miesięcy temu. Po chwili rozmowy pielęgniarka ustaliła mi termin. Miałem się znaleźć w szpitalu w poniedziałek, czyli dzień po moim powrocie z wyjazdu do Nowego Jorku. Wtedy do głowy wpadł mi genialny plan. Przedyskutowałem go ze swoją dziewczyną, która bez przeszkód zgodziła się pomóc mi go wcielić w życie.