środa, 8 lutego 2017

Rozdział XXIII - Wyniki


~ Justin ~

Następnego dnia po rozprawie poszedłem odebrać wyniki z badań krwi. Od razu miałem też się udać na konsultację z lekarzem, który prowadził moją chorobę w szpitalu. Siedziałem na krześle w poczekalni i ściskałem w dłoni białą kopertę z moim nazwiskiem i czekałem na swoją kolej, aby wejść do gabinetu.

Miałem dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego w niedługim czasie. Nie miałem pojęcia, skąd brały się w moich myślach takie przypuszczenia, ale bałem się spojrzeć na zawartość koperty.

– Bieber! – zawołała pielęgniarka.

Podniosłem się z miejsca i skierowałem się do drzwi gabinetu. W środku czekała na mnie pani doktor, która siedziała za swoim biurkiem. Usiadłem naprzeciwko młodej kobiety i podałem jej białą kopertę.

Lekarka otworzyła nią i zaczęła przeglądać moje ostatnie wyniki badań krwi. Jej mina mówiła sama za siebie. Nie było dobrze, a ja obawiałem się już najgorszego.

– Justin twoje ostatnie wyniki są niepokojące. Te w szpitalu były dobre, ale teraz wszystko się zmieniło. Musimy przeprowadzić dodatkowe badania. Idź do pokoju zabiegowego. Za chwilę tam przyjdę i wykonamy biopsję. – Skrzywiłem się, słysząc jej słowa.

Skoro sama proponowała takie badanie, to już wiedziałem wszystko. Miałem nawrót. Moje najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Niechętnie wstałem od biurka i udałem się w stronę drzwi.

W jednej chwili poczułem mocne osłabienie organizmu. Nie chciałem po raz kolejny przechodzić przez to wszystko. Nie mogłem znów wylądować w szpitalu. Wtedy straciłbym moją Hails, a tego bym nie przeżył.

Udałem się do wskazanego pomieszczenia. Usiadłem na krześle, jednak pani doktor przyszła szybciej, niż mógłbym się spodziewać. Na wejściu do pokoju usłyszałem, że mam się położyć na plecach na kozetce i ściągnąć swoją koszulkę. Bez zastanowienia uczyniłem polecenie lekarki, ponieważ zdawałem sobie sprawę, co mnie czekało.

Pielęgniarka umyła miejsce wkłucia specjalnym środkiem odkażającym. Po chwili lekarka zrobiła zastrzyk znieczulający, a kilka minut później wbiła się do mojej kości, aby pobrać próbkę mojej krwi szpikowej do dalszych badań. Odczuwałem ból, ale się nie skarżyłem. Wierzyłem, że to była tylko pomyłka w laboratorium. Po prostu nie chciałem się znów rozstawać ze swoimi bliskimi.

Pani doktor kazała mi leżeć bez ruchu jeszcze przez kilka minut. Pół godziny później powoli podniosłem się z kozetki i wróciłem do swojego domu. Nie jechałem samochodem, ponieważ wolałem pospacerować trochę po mieście. Poza tym świeże powietrze pomogło mi trochę pozbierać myśli.

Po godzinnym spacerze z przychodni w końcu wróciłem do domu. W salonie zastałem swoją mamę. Kobieta siedziała i oglądała album ze zdjęciami. Zająłem wolne miejsce tuż przy niej i oparłem swoją głowę na jej ramieniu.

– Jak wyniki? – spytała przejęta.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Skłamać? Czy powiedzieć prawdę? W końcu podjąłem decyzję o szczerym wyznaniu.

– Coś nie tak wyszło podczas badania krwi. Lekarka znów zrobiła biopsję. Wyniki powinny być do odebrania jeszcze przed moim wyjazdem do Nowego Jorku. Co zrobimy, jeśli naprawdę dostanę nawrotu choroby? Oboje wiemy, że wtedy bez przeszczepu się nie obejdzie – powiedziałem i mocno przytuliłem kobietę.

Moja rodzicielka nie wypowiedziała już ani jednego słowa. Po prostu siedziała obok i wspierała mnie w tych ciężkich i niepewnych chwilach. Wiedziałem jedno. Jeśli choroba naprawdę wróciła, to musiałbym pożegnać się ze studiami. Przynajmniej do czasu, aż wyzdrowieję.
Minęło kilka dni. Dostałem telefon z przychodni, że wyniki biopsji są już do odebrania. Od razu umówiłem się na wizytę do lekarza. Moja dziewczyna doszła do wniosku, że tym razem będzie mi towarzyszyć podczas wizyty u lekarza.

Chociaż dzieliła nas raptem jedna noc wyjazdu na wschodnie wybrzeże, to wiedziałem, że ten dzień miał zaważyć nad moim dalszym losem. Jeśli białaczka powróciła, to czekały mnie kolejne chemioterapie. Znów żyłbym w towarzystwie samego personelu szpitalnego. Najgorsza niestety była myśl, że nikt z moich bliskich nie mógł zostać dawcą szpiku dla mnie. Kiedy byłem w klinice podczas pierwszego zachorowania, to lekarz zdecydował się na test zgodności genetycznej. Niestety nikt z mojej rodziny nie mógł mi pomóc w walce z chorobą.

Trzymając blondynkę za rękę, podszedłem do okienka, aby odebrać wyniki. Kiedy otrzymałem odpowiednią kopertę, razem udaliśmy się pod salę, w której przyjmowała moja lekarka. Hailey próbowała namówić mnie na otwarcie tej koperty, jednak ja byłem zbyt wielkim tchórzem. Wolałem złe lub dobre wieści usłyszeć od pani doktor.

– Bieber! – zawołała pielęgniarka.

Głośno westchnąłem i ociężale podniosłem się z krzesła, wypuszczając z objęcia dłoń swojej dziewczyny. Wolałem do środka wejść sam. Nie chciałem, aby moja księżniczka była świadkiem tej rozmowy. Z wielkimi obawami wszedłem do gabinetu. Usiadłem naprzeciwko lekarki i drżącymi dłońmi podałem jej biały skrawek papieru. Kobieta z wielkim opanowaniem wzięła ode mnie kopertę i powoli nią otworzyła. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Chciałem, jak najszybciej mieć to za sobą. Lekarka przez chwilę studiowała niezrozumiałe dla mnie napisy na białej kartce i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

– Przykro mi Justin. Musimy znów się spotkać w klinice. Dostaniesz ode mnie skierowanie i jak najszybciej umów się na przyjęcie. Musimy zacząć chemioterapię w ciągu kilku dni. Do tej pory przepiszę ci tabletki, które musisz zażywać na rozrzedzenie krwi. Od ostatnich badań genetycznych nie doszli żadni nowi członkowie rodziny? Każdy potencjalny dawca szpiku daje ci szansę na przeżycie – usłyszałem jej głos.

Mój świat legnął w gruzach. Stało się to, czego obawiałem się najbardziej. Wiedziałem, że na dawcę mogłem czekać nawet kilka lat. Pytanie brzmiało: czy dane jest mi tyle czasu?

Wziąłem od lekarki receptę i bez słowa opuściłem gabinet w podłym humorze. Hailey widząc mój nastrój, podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Razem udaliśmy się do apteki, a następnie do mojego domu. Bez namysłu wykonałem telefon do kliniki, w której leżałem kilka miesięcy temu. Po chwili rozmowy pielęgniarka ustaliła mi termin. Miałem się znaleźć w szpitalu w poniedziałek, czyli dzień po moim powrocie z wyjazdu do Nowego Jorku. Wtedy do głowy wpadł mi genialny plan. Przedyskutowałem go ze swoją dziewczyną, która bez przeszkód zgodziła się pomóc mi go wcielić w życie.




2 komentarze:

  1. o kuzwa :o troche przykre ze Justin ma nawrót choroby ale biorąc bod uwage jego wczesniejsze zachowanie wobec Sel i jaka swinia sie okazal to zdecydowanie dobra nauczke dostał od zycia :)
    juz sie boje jaki plan wymyslil ten Bieber :/
    czekam na kolejny rozdzial i zycze duzo weny kochana 😙😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to teraz po tym co Justin zrobił Selenie to nie jest mi go szkoda... Boję się jego planu i tego co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały 😘😘

    OdpowiedzUsuń